Kronika Szkolna uczennic żydowskich z lat 1933–1939

90,00 

ILOŚĆ SZTUK

Mamy przed sobą przypadkowo odnalezioną i przekazaną 4 kwietnia 1991 r. do Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie Kronikę Szkolną z lat 1933-39 Szkoły Powszechnej im. Klementyny Tańskiej-Hoffmanowej w Krakowie. Kronika ta, pisana przez dziewczynki wyznania mojżeszowego w wieku 7-13 lat, stanowi niezwykły i autentyczny dokument, obrazujący rzeczywistość przedwojennego Krakowa, a wartość tych zapisów dla ukazania istniejących relacji w polsko-żydowskim świecie jest unikalna. Uczennice szkoły zlokalizowanej przy ulicy Miodowej – a więc w centrum krakowskiego Kazimierza – notowały tu nie tylko istotne wydarzenia z życia szkoły, ale również te dziejące się na arenie ogólnopolskiej, dowodząc dojrzałości, chęci uczestnictwa i identyfikacji z życiem polityczno-społecznym własnego kraju.

Kronika tchnie atmosferą lat 30., a przede wszystkim autentycznym, głębokim zainteresowaniem otaczającą rzeczywistością, kulturą i fascynacją postaciami polskiego życia politycznego, które stają się autorytetem w manifestowaniu patriotyzmu i zaangażowania w kreowanie polskiej niepodległości.

 

Dziecięce pismo: „Dnia 4 XI byłyśmy na Wawelu w krypcie św. Leonarda. Złożyłyśmy hołd po raz ostatni ś.p. Panu Marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu, gdyż 15 XII będzie trumna zamknięta i złożona do sarkofagu. Nasza Pani odmówiła „Wieczne odpoczywanie”, a my okrążyłyśmy trumnę. Zwłoki Pana Marszałka są całkiem widoczne, gdyż trumna jest ze szkła. Po złożeniu hołdu opuściłyśmy kryptę w smutku i przygnębieniu”. Te słowa zapisała uczennica czwartej klasy Miejskiej Szkoły Powszechnej nr 15 Eugenia Wohlfeiler.

Cytat pochodzi z Kroniki szkolnej uczennic żydowskich z lat 1933–1939. Spisały ją dziewczynki w wieku od siedmiu do trzynastu lat. Wiedziały, kim był Józef Piłsudski i jakie miał zasługi. W ich świadomości polskość była sprawa świętą, a poświęcenie dla innych oczywistym obowiązkiem. Rozumiały i szanowały odmienność religii swoich nauczycielek, bo spotykały się w szkole z szacunkiem dla swego wyznania. Z pięćdziesięciu kilku dziewcząt przeżyło siedem. Żadna z nich nie mieszka w Polsce.

Miejska Szkoła Powszechna nr 15 im. Klementyny Tańskiej-Hoffmanowej mieściła się przy ulicy Miodowej, w samym centrum żydowskiego Kazimierza. Uczennice, dyrektorka szkoły, pani Anna Ameisen oraz osoba ucząca religii były narodowości żydowskiej, pozostałe nauczycielki były chrześcijankami. Większość uroczystości szkolnych i państwowych odbywała się w synagodze. Dziewczynki miały świadomość różnic wyznaniowych i w duchu własnej religii przeżywały na przykład żałobę po śmierci Józefa Piłsudskiego. Współistnienie różnych wyznań jest dla nich czymś naturalnym, co wystawia dobre świadectwo szkole funkcjonującej w czasach konfliktów nie tylko narodowościowych, ale i religijnych.

Szkolna kronika jest śladem codziennego wysiłku grona kobiet i dziewcząt. Uczennice z prostota i powaga opisują swoje dokonania; z tych opisów domyślamy się zamierzeń nauczycielek i programu wychowawczego dyrekcji szkoły. I dla jednych, i dla drugich szkoła była centrum życia społecznego – a w każdym razie taki wrażenie wynosi się z lektury. Dzisiejszy czytelnik zna ciąg dalszy tej historii: getto i obozy zagłady. Tymczasem dziewczynki zbierają pieniądze na zakup maski gazowej, na dozbrojenie lotnictwa, ćwiczą alarm przeciwlotniczy i zachowanie w wypadku ataku gazowego. Są dzielne i zdecydowane bronić swojej ojczyzny.

Kronika ocalała przechowana w domu państwa Barbary i Macieja Rogińskich, w Warszawie. Po roku 1990 przekazali ją do Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego. Udało się odnaleźć jedną ze współautorek kroniki Gienię Wohlfeiler-Manor, mieszkającą w Ber Szewie w Izraelu. Pani Manor odtworzyła listę współautorek zapisów kroniki i przekazała informację o jej odnalezieniu siedmiu żyjącym w Izraelu koleżankom szkolnym. Przewodnicząca Związku Krakowian w Izraelu, pani Lily Haber, doprowadziła z pomocą finansową Holocaust Memorial w Waszyngtonie do wykonania kopii elektronicznej bezcennego, również ze względu na kształt plastyczny, dokumentu. Ta kopia z kolei umożliwia wydanie książkowe. Krakowskie wydawnictwo Austeria opublikowało tę niezwykłą książkę z największą starannością, tworząc swojego rodzaju reprint kroniki. Możemy nie tylko przeczytać rękopiśmienne wpisy, ale tez zobaczyć ilustracje, kolorowe szlaczki, wklejane do kroniki portrety przywódców państwowych i zdjęcia z wycieczek klasowych.

Sześć lat historii Krakowa, spisanej niezbyt wprawnymi piórami uczennic, doskonale oddaje atmosferę międzywojnia, również poprzez przejaskrawienie wynikające z dziecięcej optyki. Teksty kronikarskich zapisów, pewnie powstające w jakiejś części pod kierownictwem nauczycielek, są stylistycznie poprawne, choć pozbawione ozdobników. W młodszych klasach bardzo proste, późniejsze zawierają coraz więcej konkretów – rozliczeń finansowych, podsumowań przeprowadzonych akcji.

W klasie jest pięćdziesiąt dziewcząt – nikt nie narzeka na zbyt dużą ich liczbę, raczej z zapisów przebija radość, że tak wiele dziewcząt może się uczyć. Od najmłodszych lat wdrażane są do działań samopomocowych, robią rękawiczki i szaliki dla ubogich, zbierają groszowe składki na drugie śniadania, szyją koszule dla „siostrzyczek” – otrzymanie takiego wsparcia nie było piętnującą jałmużną, ale zaszczytem. Problem różnic majątkowych i ubóstwa był, jak można się domyślać z Kroniki, ważnym tematem wychowawczym w szkole na Miodowej. Dziewczęta uczono także oszczędności i poszanowania wspólnej własności. Uczestniczą w niezliczonej ilości zbiórek: na budowę publicznych szkół powszechnych, na Polaków za granicą, na Czerwony Krzyż i Biały Krzyż, na Spisz i Orawę, FON, Ligę Ochrony Przestrzeni Powietrznej, na pomoc zimową i letnie kolonie. Szyją, dziergają, wyświetlają bajki i organizują herbatki, a pieniądze zdobyte w ten sposób ofiarowują na pomoc innym.

Szkoła szczyci się swoimi zwyczajami: uczennice mówią o sobie i do siebie „siostro”, wybierają w klasach „starsze siostrzyczki”, a nauczycielki są „mateczkami”. Ideały braterstwa i równości nie były papierowymi sloganami. Dziewczynki korespondują z dziećmi z Polesia i z Wileńszczyzny, wysyłają im własnoręcznie wykonany wystrój krakowskiej izby, cała szkoła podziwia poleskie stroje ludowe otrzymane w zamian. W roku 1938 szkoła podejmuje opiekę nad uchodźcami z Niemiec – choć nie jest to napisane, nietrudno się domyśleć, że chodziło o Żydów chroniących się przed faszyzmem.

Na podstawie relacji kronikarskiej można się domyślać programu wychowawczego szkoły kierowanej przez panią Annę Ameisen. Najważniejsze miejsce niewątpliwie zajmowało w nim wychowanie patriotyczne polskie. To może naprawdę zaskoczyć, jeśli pozostaniemy w kręgu stereotypowych wyobrażeń o życiu Żydów w Polsce międzywojennej.

Piękna edycja Kroniki szkolnej uczennic żydowskich z lat 1933–1939 to hołd oddany zwykłym ludziom, którzy żyli tutaj, obok nas, trochę tak jak my, a trochę inaczej.

Siostrzyczki z ulicy Miodowej – Joanna Gromek-Illg „Rzeczpospolita”

Waga 0,8 kg
Oprawa

miękka

Format

148 x 190 mm

Ilość stron

380

ISBN

83-89129-79-5

Rok wydania

2006

Może spodoba się również…