Sukna i salamandry

30,00 

ILOŚĆ SZTUK
Kategoria: Tag:
Jan Gondowicz (1950) – warszawski ekskrytyk, tłumacz, czynny eseista. Steppenwolf, outsider, taternik, homme de lettres. Formalnie polonista, niedoszły biolog. Uformowany w kręgu inspiracji surrealistycznych badacz literackich zjawisk pośrednich i pozakategorialnych. Uprawia archeologię wyobraźni i historię idei pokątnych. Wydał cztery zbiory esejów (w przygotowaniu piąty), prócz tego bestiariusz Zoologia fantastyczna uzupełniona, antologie tekstów surrealistycznych Przekleństwa wyobraźni; tłumaczył m. in. Charmsa, Brodskiego, Čapka, Flauberta, Jarry’ego, Queneau i Pereca. Ogólnie przebywa w bocznej odnodze czasu.

Stop! Ani kroku dalej! Gdyż dzieją się już rzeczy dziwne, a tam, gdzie one zachodzą, równie ważne jak to, o czym mowa, jest to, kto mówi.

RECENZJE

Czarodziej pióra, mistrz iluzji, Bruno Schulz, wciąż inspiruje, zachęca do wędrówek wokół swojej twórczości, choć tej przecież nie ma znów tak wiele. Mimo to odnajdujemy nadal tropy jeszcze niezbadane, ścieżki niezdeptane, czekające na swego odkrywcę i kolejnego admiratora. Zaledwie dwa niewielkie zbiory opowiadań, a ileż w nich symboliki, budowania mostów między realiami, ich wyobrażeniami, sennymi widziadłami i przedziwnymi transmutacjami, splątanymi w jeden, trudny do ogarnięcia świat, wymykający się wszelkim ramom i ograniczeniom.

 

Jan Gondowicz, krytyk literacki, prawdziwy erudyta, wielbiciel między innymi Schulza, przyjrzał się tym razem motywowi jego twórczości, na który rzadko zwracano uwagę, aspektowi handlu oraz rzeszy jego bohaterów – kupcom i subiektom. Oczywiście najważniejszą figurą tej układanki jest Ojciec i jego sklep bławatny, który nie do końca jest zwyczajny, przechodzi bowiem, zupełnie jak jego właściciel, rozmaite transformacje, zdając się nieraz uduchawiać, poruszać, jakby wraz z delikatnym zapachem wydzielanym przez te wszystkie „ochry, sangwiny, rudości i sepie” tkanin, ich szeleszczącą rozmowę, wypełniało go życie, a nawet metafizyka Starego Testamentu.

 

Sklepy cynamonowe, ikoniczne, urokliwe, wypełnione egzotycznym aromatem przydymione wnętrza, wypierane są przez ogromne, tandetnie wyzywające, przedkładające zysk za wszelką cenę nad klienta, dystrykty przemysłowo-handlowe z podkreślonym „jaskrawo charakterem trzeźwej użytkowości”. Tak właśnie prezentuje się ulica Krokodyli, którą przemierzamy wraz z narratorem opowiadań Schulza. To znak czasów, który nie zachwyca, a jednak trzeba się z nim pogodzić. Więź klient – kupiec traci na znaczeniu na rzecz anonimowości, pośpiechu, obniżenia jakości usług. Jan Gondowicz przygląda się pod tym kątem nie tylko opowiadaniom Schulza. Jakże zapomnieć choćby o poczciwym Rzeckim. Jemu także boleśnie trudno jest zaakceptować owe zmiany. Przykładów z literatury, nie tylko polskiej, jest więcej i szalenie przyjemnie jest sobie je przypomnieć. To przecież klasyka i niezapomniany klimat.

 

Otrzymujemy też przy okazji wyjaśnienie handlowych zabiegów Ojca, robiącego co można, by nie zbankrutować, zyskać więcej czasu na spłacenie skryptów dłużnych i tym samym oddalić zagrożenie upadku swojej kupieckiej profesji i miłości zarazem. Rozjaśnia się tajemniczy mrok wokół postaci Czarnobrodego i nie w pełni rozumiany wcześniej frasunek, powód przygnębienia i apatycznej niemocy Ojca. Jan Gondowicz nieśpiesznie odkrywa przed nami kolejne karty, sypie przy tym obficie cytatami, nie tylko schulzowskimi, otwierając przed czytelnikami świat już umykający, barwny rozdział, który właśnie się zamyka, odsyłając swych bohaterów do lamusa, albo wręcz prosto do Sanatorium pod Klepsydrą.

 

W „Suknach i salamandrach”, tropiąc realia kupieckiego świata, obracamy się wśród licznych symboli, ukazanych wyraźnie, bądź tylko lekko zarysowanych, ukrytych w gęstwie innych, przeistoczonych znaczeń, w elipsach i zawikłaniach ściennych tapet, widoków z okna bądź lustrzanych odbić. Schulz posłużył się zagadkami, równie trudnymi do zgłębienia, jak on sam, wnętrza zaś sklepów i kantorków kryją zgoła odmienne od oczekiwanych, kuszące intymną perwersją podniety, coś jak tajemny, drugi obieg handlu i kupieckiej zapobiegliwości.

 

I tak rozkoszujemy się tą podsuniętą nam i przekładaną po „gondowiczemu” schulzowością obrazów i zdarzeń, chwytamy ich realny sens, by za chwilę zagubić go w onirycznym zakołysaniu.  Zaczynamy lepiej pojmować i przyswajać ów mechanizm łączenia przeciwieństw, jego znaczenie dla opisywanego świata, zdumiewającą ponadczasowość, wyjątkowość owej autorskiej pieczęci Schulza przybitej na wieki wieków nad ulicą Krokodyli i cynamonowym królestwem małego miasteczka.

SZTUKATER

 

 

 

 

 

 

 

Waga 0,2 kg
Wymiary 12,0 × 20,5 cm
Autor

Oprawa

miękka

ISBN

978-83-7866-510-6

Rok wydania

2022

Ilość stron

84

Może spodoba się również…