Gdyby chcieć wskazać jaką postać niewieścią, najlepiej ujawniającą, najobficiej skupiającą wszystkie rysy czasu tego, to nią może być tylko ona jedna. Standard woman, godna medalu z napisem: vivere ausae… ta, która odważyła się być żywą! Biografia księżnej generałowej to zaiste brewiarz epoki – jej profil duchowy, to prawie wypadkowa wszystkich linii charakterystycznych ery stanisławowskiej! Wspaniałe, występne, najmilsze, nieznośne i wszystkie znamiona XVIII wieku zbiegły się w tym usposobieniu i temperamencie. (…) Chodziła po świecie lat dziewięćdziesiąt z górą. Od Augusta III do Metternicha, od markizy Pompadour do Makryny Mieczysławskiej, widziała Woltera i Chopina, kosynierów Kościuszki i emisariuszów Zaliwskiego, Katarzynę II i Napoleona. Przeżyła epokę saską, barską, listopadową. Pisano, mówiono o puławskiej pani tyle dobrego i złego, osobiście przeszła takie tragedie, farsy, wodewile, że można by tym obdzielić dziesięć innych kobiet i jeszcze starczyłoby na jedenastą.
Stanisław Wysylewski, „Portrety pań wytwornych, Czasy stanisławowskie. Sybilla z Puław”. Lwów 1924, s. 7-8.
Tak w latach 20. XX wieku opisywał księżnę Izabelę Czartoryską Stanisław Wasylewski – obdarzony swadą i humorem lwowski eseista i popularyzator kultury, a także obyczaju polskiego Oświecenia, niesłusznie dziś zapomniany kolega szkolny Kornela Makuszyńskiego, Juliusza Kleibera i Rudolfa Weigla.