Od lat lakonicznie komentuję rzeczywistość w serwisach społecznościowych. To prosty zabieg – jeśli coś mnie dotyka, kładę palce na klawiaturze. Czasami kciukami wstukuję myśli w komórce. To odtrutka dla mojej zawodowej działalności dziennikarskiej, która rządzi się innymi prawami niż facebookowe pisanie. Tutaj jestem sobą, tam dziennikarzem. Obie odsłony nie wykluczają się nawzajem, raczej uzupełniają. Ponieważ wierny jestem tradycji tworzenia okładek książek, które w przyszłości się ukażą, wrzucam to zdjęcie. „Niedzienniki” nie mają daty wydania, a jeśli ją mają, to jest ona jeszcze bardzo odległa. Ukażą się nakładem mojego macierzystego wydawnictwa Austeria. Zanim to się stanie, z pewnością książce tej przybędzie wiele stron. Świat zwariował, ale wciąż jest ciekawy. Nawet piękny. I tego się trzymajmy.