… materia utkana z głosów, obrazów, przeczuć dana w widzeniach, doznaniach, urojeniach, majakach…
Obrazy:
pojawiają się, nikną, pojawiają się znowu, poza sferą znaczeń, w dialogu nieprzekładalnym na dające się zdefiniować słowa. Korowód realnych i nierealnych postaci, mitycznych zjaw, które oczekują tylko tego, abyśmy uznali, że są, że istnieją.
Wszystko poplątane: rzeczywiste‑nierzeczywiste: sen, mara; otchłań poprzetykana głosami, światłami gdzie – jak mogłoby się wydawać – czas się dopiero wynurza, żeby być czasem, gdzieś między żywą materią a wielkim królestwem umarłych, między jawą a snem, między rzeczywistością a halucynacją – na obszarze wypełnionym znakami, które biorą się nie wiadomo skąd i w końcu nie wiadomo co znaczą.
A potem – długo potem – może w owej tajemniczej przestrzeni, przez Platona nazwanej chora2 jawią się słowa. I zadawane na oślep pytania. To mój świat? Cudzy? Zobaczony? Przeczuty? Gdzie? Kiedy? W jakim śnie? Jakiej pamięci?…
[fragment]