Jeżeli kogokolwiek, kiedykolwiek zainteresuje, jak potoczyły się losy Żydów polskich osiadłych w Izraelu po drugiej wojnie światowej, nie będzie z tym miał żadnych trudności, sięgnie po literaturę polskojęzycznych pisarzy w Izraelu.
Maria Lewińska
Będąc świadkiem losów zbiorowości polskich Żydów z Izraela, jest jednak Lewińska przede wszystkim kronikarką samej siebie, własnych zmagań z emigracją, z Polską – krajem dzieciństwa i młodości, i z Izraelem – w którym przyszło jej budować dom i rodzinę. W jednym z wywiadów powiedziała: „Emigracja jest kataklizmem, tak jak śmierć, tylko można ją przeżyć”.
Jacek Leociak, „Nowe Książki”
Maria Lewińska jest skrzętnym kronikarzem polskich Żydów w Izraelu…
Andrzej Zakrzewski
Stała się obywatelką Izraela, pełnoprawnym członkiem tego państwa, lecz jako człowiek pióra pozostała przy języku polskim. I nie było to podyktowane trudnościami związanymi z opanowaniem języka hebrajskiego, ale czymś, co określiłbym mianem przywiązania do języka pierwszego, do języka wyniesionego z domu lat dzieciństwa i młodości. Języka, w którym, co najważniejsze, kształtowała swoją osobowość. W nim też wyrażała swoje myśli i uczucia…
Tadeusz J, Żółciński, „Kultura”
Nie kryje też Maria Lewińska swoich nostalgii nadwiślańskich – bo nie potrafi – bo myśli i pisze po polsku – ale ojczyznę ma jedną – Izrael. O pierwszej jej książce napisałem, że lapidarnością języka, wieloznacznością skrótów myślowych i ładunkiem emocjonalnym przypomina mi prozę Babla. Nie wycofuję się z tego. Pisze smacznie. Ceni słowo. Strzela nim do różnych tarcz i każdym trafia, jak snajper. Szczęściara.
Aleksander Minkowski