W słownikach terminów literackich możemy przeczytać, że makabreska to utwór literacki, w którym dominują elementy grozy, groteski i czarnego humoru. Warto też dodać, że należy ona do nurtu purnonsensu, a więc – jak to piszą producenci filmów – wszelkie zawarte w nich podobieństwo do osób żyjących jest całkowicie przypadkowe. Zwłaszcza że w tym przypadku są to osoby nieżyjące.
Edward Gorey, którego obaj wielbimy, amerykański ilustrator i poeta, mistrz makabresek, uważał, że makabryczność jest wpisana w prawdziwy purnonsens, a ściślej, że tylko podszyty makabrą purnonsens jest wart uprawiania. Schubert twierdził, że nie ma wesołej muzyki; Gorey był zdania, że wesoły purnonsens nie istnieje. Ma on bowiem charakter egzystencjalny, a egzystencja wesoła przecież nie jest.
Jacek – gadatliwy malec –
wpadł pewnego dnia pod walec,
który rozgniótł go na placek.
Tak się przez to zmienił Jacek,
że i nawet domownicy
nie poznali go w kostnicy,
bowiem chłopiec ten pyskaty
nigdy nie był tak plaskaty.
Proszono po wielekroć Gosię,
by nie dłubała palcem w nosie.
Ta nie przejęła się prośbami;
dłubała dniami i nocami
zapominając o higienie,
i prosząc się o zakażenie,
które w przeciągu kilku dób
wpędziło krnąbrną Gosię w grób.