Modlitwa za Katarzynę Horowitz

36,00 

ILOŚĆ SZTUK
Kategoria:
Arnošt Lustig – czeski pisarz i publicysta pochodzenia żydowskiego. Pochodził z rodziny drobnego kupca. Szkołę podstawową ukończył w rodzinnym mieście, tu też zaczął naukę w gimnazjum, z którego jednak wyrzucono go w 1941 roku z powodu żydowskiego pochodzenia. Uczył się zawodu krawca. W listopadzie 1942 wywieziono go do obozu przejściowego w Terezínie; więziony był później w obozie Auschwitz-Birkenau i w Buchenwaldzie. W kwietniu 1945 uciekł z transportu śmierci. Do końca wojny ukrywał się w Pradze. Od roku 1946 studiował dziennikarstwo w Wyższej Szkole Nauk Społecznych i Politycznych (Vysoká škola politických a sociálních věd). W 1948 był w Izraelu sprawozdawcą dzienników „Lidové noviny” i „Zemědělské noviny” podczas pierwszej wojny arabsko-izraelskiej. Potem pracował jako redaktor w Radiu Czechosłowackim, w tygodniku „Mladý svět” i jako scenarzysta filmowy. Po inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację w sierpniu 1968 zmuszony był opuścić rodzinny kraj. Najpierw wyjechał do Jugosławii, gdzie pracował w wytwórni filmowej w Zagrzebiu jako scenarzysta, później mieszkał w Izraelu (1968–1969), w końcu w 1970 osiadł w USA, gdzie wykładał na wyższych uczelniach, m.in. od roku 1973 na Washington American University. W 1995 został redaktorem naczelnym czeskiej wersji pisma „Playboy”.

Katarzyna Horowitz zadrżała i nakazała sobie ostrożność. Wszystkie plany związane z matką, ojcem, dziadkiem i siostrami wyparowały, skurczyły się tylko do walki o własne życie. Była tego świadoma i wstydziła się, ale wrzask sierżanta Emericha Vogeltanza jeszcze odbijał się echem w jej uszach. Bez przerwy wyrzucała sobie swoją tchórzliwość i jednocześnie ją usprawiedliwiała. Bała się bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Chciała dostać wysoki kredyt, ale sama miała niewielką wartość, a możliwe, że nawet pan Herman Cohen i dziewiętnastu tamtych znaczyło zbyt mało. Nawet nie pożegnała się z ojcem, zanim tłum wchłonął go i popchnął gdzieś do przodu, bo ktoś mówił, że „tam” jest gaz. A może do tyłu? Nikt nie wiedział, gdzie jest przód, a gdzie tył i co się będzie działo. Wiedzieli tylko tyle, że obóz jest olbrzymi i nie sposób z jednego końca zobaczyć drugi. Zauważyła drżenie powiek pana Hermana Cohena. Wyglądało to tak, jakby bez przerwy mrugał. Katarzyna przecież zawsze bała się śmierci bardziej niż inni członkowie jej rodziny, cóż, może nie była tak pobożna jak oni, ale to Bóg sprawił, że zwątpiła w jego dobroć, skoro pozwolił, żeby Niemcy tak bardzo ich dręczyli, żeby gnali ich jak parszywe stado. A może bała się śmierci z powodu swojej fantazji? Potrafiła bardziej plastycznie sobie wszystko wyobrazić, a słyszała przecież na każdym kroku, czego Niemcy się dopuszczali i co oznaczał obóz. Przypomniała sobie o Lei, swojej ulubienicy, która zawsze patrzyła w nią jak w obrazek. Siostrzyczka znów opanowała jej myśli. Wydawało jej się teraz, że ich dzieciństwo było jak robaczywe jabłko przesycone zapachem drewna. Czasami dziadek wymawiał jej matce, swojej córce, że urodziła ją zbyt dziką i piękną, ale matka tylko z dumą podnosiła głowę. Córki przychodziły na świat jedna za drugą, jakby za karę, że ojciec tak bardzo pragnął mieć syna.

Książka została wydana przy wsparciu finansowym Ministerstwa Kultury Republiki Czeskiej.

Autor

Format

120 x 205 mm

ISBN

978-83-7866-749-0

Ilość stron

166

Oprawa

miękka

Rok wydania

2024

Może spodoba się również…