Książka ta zawiera pewne elementy autobiograficzne, czasami dokładne, a czasami nie. Opisane osoby są niekiedy złożone z cech kilku osób, a niekiedy z żadnej. Nie ma postaci absolutnie prawdziwej, a jednak nie ma i fałszywej. Jest starość zagrożona epidemią, jej wyjątkowość w tym okresie, jest zadziwienie, że pomimo galopującej technologii nic i nikt nie potrafi sobie jeszcze poradzić ani ze starością, ani z coronawirusem.
Maria Lewińska
RECENZJE
Ta niezwykła książka przypomina powieść Tortilla Flat, zapomnianą nieco, która pomieściła sprawy zasadnicze w radosnej konwencji przygody, iskrzącego się dowcipu, znakomitego humoru, mądrego dystansu. Autorka docieka, pyta, dziwi się, nie unika dygresji, wnikliwie rozpoznaje polsko-żydowskie poletko różnorakich doświadczeń. Osadza swoją opowieść w Izraelu (ulice w Tel Awiwie, wedle warszawskich, nie nowojorskich parametrów, mój Boże, któż by pomyślał!), dotkniętym koronawirusem, obawami, samotnością, czasem trudnym, nużącym, rozpiętym pomiędzy tytułowymi ławeczkami.
Maria Lewińska odnajduje jednak niezliczoną ilość wątków, pretekstów, zdarzeń, wspomnień, by tym swobodniej móc odtrącić jednostajność czasu. Przedwojenna Warszawa? Proszę bardzo. Powojenne ruiny? Ależ oczywiście. Gomułkowskie szaleństwo? Tak, chociaż najdyskretniej. Rodzinne spory? Z niewyobrażalnym wdziękiem. Kłopoty z hebrajskim? Bez zbędnych tłumaczeń. Infantylność Clintona? Ależ celnie! Szymon Peres? Cóż to za wnikliwa wiwisekcja, poprowadzona po mistrzowsku, zaledwie kilkanaście zdań, i niewiarygodnie lapidarna puenta. A jeszcze, niemal starotestamentowy hymn o miłości, czysty, szczery, sakralny, przemieniający tyle innych zajęć w pospolite marginalia. Urzeka ta glosa o wspólnym trwaniu, gdy ona, i on, starzeją się, i gubią młodzieńcze walory, ale współistnieją, podróżują, piją wspólnie kawę, i cieszą się z tych codziennych rytuałów.
Mój Boże, jak dobrze, że powstają takie książki. Łatwiej zrozumieć powikłane losy, wzajemne krzywdy, irracjonalne tęsknoty, zaklęcia o lepszym, bezpieczniejszym życiu dla dzieci i wnucząt, zaklęcia, które jednako spędzają sen z oczu w Warszawie, Tel Awiwie, Nowym Jorku. Maria Lewińska opisuje własny świat w zaskakujący sposób, tak, jakby pisała o każdym z nas, snując empatyczną sieć powiązań, mającą chronić przed wojnami, deportacjami, rozpadem człowieczeństwa.
Dariusz Łukaszewski