KreAKTywność?
Kreatywność?
Być może powrót do Chaosu, do greckiej bogini tworzącej świat…
do doświadczania wulkanu w umyśle…
jak powiedział Nietzsche:
„Trzeba jeszcze mieć w sobie chaos,
aby urodzić tańczącą gwiazdę”
KreAKTywność
aKtywna (AKTorKA)
RECENZJE
„Trzeba jeszcze mieć w sobie chaos,
aby urodzić tańczącą gwiazdę.”
Z niezgody na zastaną rzeczywistość, z buntu i fermentu, zwykle powstaje nowa, a nawet nowatorska wizja, zapłodniona przez sprzeciw wobec autorytetu i poszukiwanie indywidualnego rozwiązania. Bogini Dyskordia karmi się buntem i odwagą. Tych zaś nie brakuje autorce, Beacie Poźniak, poszukującej wciąż nowych inspiracji, w aktorstwie, malarstwie, reżyserowaniu filmów, teraz również w poezji, gdzie komentując współczesność nie waha się sięgać wstecz, do tematów kontrowersyjnych, budujących zapory między ludźmi. Przykładem niech będzie wiersz „Podążam”, bardzo osobisty i mocny, poddający w wątpliwość wszystkie podziały i nienawiści wobec wyższości oczywistej prawdy:
„Kiedyś wrogowie – dla siebie.
A dziś są razem. Na jednej ziemi.
W jednej ziemi. Równi.
Spleceni ze sobą.
Przytuleni jak kochankowie. Na zawsze. W spokoju.
W pokoju.
To samo miejsce.
Ta sama ziemia.
Splątanie kwantowe.
Podążam.”
W tej zaangażowanej emocjonalnie poezji splata się historia rodzinna z doświadczeniem osoby prowadzącej grę ze światem, chowającej się za iluzje, marzenia, zdającej sobie jednak sprawę z tego, że nie ma ucieczki od realnego świata, ten zawsze jest tuż, o krok, a sen kiedyś się kończy. Teraźniejszość trzyma się przeszłości, cienką, lecz mocną nicią, jest przez nią determinowana. Nasze korzenie, głęboko wkopane, nie powinny nas jednak więzić, zatrzymywać w poszukiwaniu siebie. Dla Beaty Poźniak zasadnicze pozostaje pytanie, na które odpowiedź jest ciągle zagadką, eksperymentem, do tego dość ryzykownym:
„Jak daleko mogę zajść,
jak daleko mogę się posunąć, zanim moja
pępowina pociągnie mnie
z powrotem.”
Autorka decyduje się igrać z ogniem, badać przestrzenie wolności, pytać „Kim jestem?” i grzebać w sobie, choć czasem boli, eksplorować nieznane jeszcze obszary, bo a nuż tam właśnie kryje się odpowiedź…
Poezja Beaty Poźniak jest i ponadzmysłowa, i mocno wrastająca w realną opowieść, goni marzenie, drugą ręką chwytając historię, śmiało spogląda w przyszłość sponad rozłożonych w szeroki wachlarz pamiątkowych fotografii. Nie da się oddzielić czasu, tego co było, od tego co nadejdzie. Wsłuchani w nostalgię nokturnów Chopina, błądzimy myślami po ulicach rodzinnego miasta, znów uciekamy przed zomowskimi pałkami… Są marzenia i jest życie, a w nim walka o pamięć, o godność, o wolność wyboru i sprawiedliwość.
„Nic nie trwa
Wszystko płynie
Panta Rhei
I znów gdzieś rzucasz nasienie.”
Miarą talentu autorki jest tutaj subtelne wyważenie delikatności, uduchowionej wrażliwości i twardej oceny, pragmatyzmu i doświadczenia. Ta równowaga każe nam obserwować, reagować, krzyczeć, ale zarazem nie tracić nadziei, nie porzucać marzeń, nie zamykać się w twardej skorupie zwątpienia. Świat to różnorodność doznań, nieskończona skala przeżyć, niespodzianek. To balansowanie między radością a smutkiem, rozdrażnieniem i euforią. Ból także czegoś nas uczy, jest potrzebny, by ostrzegać, szczególnie zaś ważny jest ów nieznośny świąd pamięci, który każe rozdrapywać ranę, wracać do przeszłości, nie pozwolić jej się zagubić, bo to istotny fragment nas, naszej tożsamości. To, co było i to, co jest tworzy ramy osobistej historii, dając nam też rozpęd, by iść dalej, by przekraczać kolejne granice…
„Umbilicus:
Świat stoi przede mną jako,
bezgraniczna, odwieczna zagadka,
poprzez każdą z moich
niezliczonych inkarnacji,
poszukuję jeszcze jednej,
kolejnej wizji
prawdy…”
SZTUKATER